wtorek, 30 maja 2017

Chapter 23.

[miesiąc później]
Siedziałam w biurze i razem z menadżerem ustalałam przebieg wyjazdu chłopaków do LA.
- Myślisz, że tak będzie dobrze? - zapytał, a ja skinęłam głową - Masz dzisiaj wizytę u lekarza?
- Tak - odparłam cicho.
- Wrócisz do tańca - uśmiechnął się.
- Mam nadzieję.. W końcu to moje życie... - spojrzałam na godzinę - Pójdę już - pozbierałam swoje rzeczy do torebki i założyłam czapkę z daszkiem.
- Yoonah? - odwróciłam się do mężczyzny, który machał kluczykami.
- Nie mogę się przyzwyczaić, że mam swój samochód - uśmiechnęłam się - Do zobaczenia - dodałam i wyszłam z gabinetu. Po drodze do windy wstąpiłam jeszcze na salę ćwiczeń. Mieli akurat próbę, więc postanowiłam im nie przeszkadzać i powoli poszłam w stronę końca korytarza, gdzie znajdowała się winda.
- Yoonah - Namjoon pobiegł do mnie i objął - Nie martw się, będzie dobrze - pocałował mnie w głowę - Zadzwoń od razu po wizycie, kocham cię - szepnął i pobiegł z powrotem na próbę.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i zjechałam na parking. Wsiadłam do swojego samochodu i pojechałam do przychodni.

- Nic nie da się zrobić? - zapytałam ze łzami w oczach.
- Przykro mi - odparł lekarz i jeszcze raz zerknął w papiery - Kontynuowanie tańczenia równa się z kalectwem.
- W takim razie, po co... Po co była ta operacja?! - krzyknęłam.
- Żeby mogła pani funkcjonować normalnie..
- Taniec to moja normalność...
- W takim razie musi pani zmienić wyjaśnienie tego pojęcia - powiedział stanowczo i wypisał mi jakąś receptę - Proszę smarować nogę i dalej nosić usztywnienie.
- Jasne - mruknęłam - Wpieprzycie mi nogę w usztywnienie i myślicie, że wszystko załatwione - zabrałam swoje rzeczy, łącznie z receptą i wyszłam z gabinetu trzaskając drzwiami. Kilka osób, które siedziało w poczekalni spojrzała na mnie jak na kretynkę. Miałam ochotę również i im nagadać, ale zacisnęłam pięści i wróciłam do samochodu. Wrzuciłam rzeczy na siedzenie pasażera i oparłam głowę o kierownicę.
- Pierdoleni lekarze! - krzyknęłam i odpaliłam silnik. Odsunęłam szybę i wyciągnęłam paczkę papierosów, którą miałam schowaną na wszelki wypadek. Odpaliłam jednego i ruszyłam w stronę budynku, który pokazał mi Namjoon.

Siedziałam na krawędzi dachu i patrzyłam jak niebo ciemnieje, a w mieście zapalają się kolorowe szyldy i latarnie. Czułam się źle.. Taniec miał wyrażać mnie i to co czuje. Od dziecka to kochałam i dużo ćwiczyłam, żeby potrafić to wszystko. Kilka godzin treningów dziennie, dodatkowe zajęcia z tańca... I co mi to dało? Teraz siedzę na dachu i użalam się nad sobą... Nie potrafię skupić się na czymś innym, niż tym co mnie spotkało.. Oczywiście nie mogę narzekać na swoje życie.. Mam przyjaciół, wspaniałego chłopaka, dobrą pracę.. Mam to, o co wielu ludzi prosi, ale chyba nie potrafię tego docenić. Zawsze byłam ja i muzyka.. Nie ważne jaka.. Zatańczyłam do wszystkiego, a jeden niefortunny wypadek mi to odebrał.
- Wiedziałem, że tu będziesz - Namjoon usiadł obok mnie.
- Jestem nikim - szepnęłam.
- Nie mów tak - powiedział ostro.
- Ale nie chodzi o taniec - spojrzałam na niego - Zamiast docenić to co mam - złapałam go za dłoń - To ja użalam się nad tym... Co straciłam...
- Yoonah, to zrozumiałe kochałaś tańczyć..
- Ale nie chce, żeby kiedyś było tak, że będę tu siedziała i płakała, bo straciłam was.. - powiedziałam cicho.
- Nie będzie tak - przyciągnął mnie do siebie - Bo nie pozwolę ci odejść...
- Namjoon...
- Nie ma żadnego Namjoon - chłopak wstał i pociągnął mnie za sobą, tak że teraz staliśmy na przeciwko siebie - Będziesz tańczyć, słyszysz? Zrobię wszystko żebyś mogła tańczyć, chociażbym miał stracić przez to wszystko.. Nie pozwolę, żebyś była nieszczęśliwa.. Nie chce, żeby moja żona była załamana albo wpadła w depresję..
- Twoja żona? - spojrzałam na niego wyraźnie zaskoczona.
- Uhm.. No właśnie... - podrapał się po głowie i wyciągnął małe pudełko z kieszeni - Nie miało być tak... Ale - uklęknął i otworzył pudełeczko, w którym znajdował się pierścionek - Zostaniesz moją żoną?
- Ja... Uhm... - przez chwilę patrzyłam na niego jak na kretyna. Zupełnie nie wiedziałam co mam powiedzieć. Zaskoczył mnie tym. Nie raz rozmawialiśmy o naszej przyszłości, ale nie sądziłam, że on mówi to na poważnie. Uśmiechnęłam się do niego i pokazałam, żeby wstał. Chłopak zdezorientowany zrobił to, o co go prosiłam - Zostanę twoją żoną - powiedzialam w końcu i pocałowałam go. Namjoon przyciągnął mnie do siebie tak mocno, jak tylko mógł.
- Kim Yoonah - szepnął - Pasuje idealnie - uśmiechnął się.
- Od zawsze to wiedziałam - odpowiedziałam cicho i ponownie wpiłam się w usta chłopaka.
 Wróciliśmy do mojego mieszkania.
Zdjęłam bluzę i rzuciłam ją w kąt pokoju.
- Byłaś tak u lekarza? - Namjoon przyjrzał się mojemu crop topowi.
- Tak, co jest nie tak z moim strojem? - spojrzałam w dół.
- Wszystko - podszedł do mnie i mocno objął - Możesz się tak ubierać tylko, kiedy jesteś ze mną - pocałował mnie mocno. Moja ręką powędrowała na jego włosy, a jego na mój pośladek - Przy mnie w sumie nie musisz nic ubierać - uśmiechnął się, a ja ugryzłam go w szczękę.
Chłopak roześmiał się, wziął mnie na ręce i zaniósł do sypialni. Pocałował mnie szybko w usta i rzucił na łóżko.
- Namjoon! - pisnęłam i roześmiałam się. Brunet uśmiechnął się i ściągnął koszulkę przez głowę, po czym przychylił się nade mną. Jedną rękę oparł obok mojej głowy, a drugą delikatnie dotknął mojego uda - Wiesz co? - uśmiechnęłam się do niego - Teraz jestem szczęśliwa...
- A ja zrobię wszystko, żeby zawsze tak było - odparł i przejechał palcem po moich ustach - Zawsze - powtórzył i pocałował mnie.

Stałam w kuchni i robiłam dla nas śniadanie.
- Ohoho - odwróciłam się do chłopaka, który w samych spodenkach stał oparty o framugę - Ciekawa koszulka - uśmiechnął się, a ja wypięłam mu język.
- Leżała więc wzięłam - odpowiedziałam - Głodny? - wróciłam do robienia jajecznicy.
- Jak cholera - położył dłonie na moich biodrach i pocałował mnie w bok szyi. Odwróciłam się do niego twarzą i złożyłam na ustach niewinny pocałunek, po czym wzięłam się za rozkładanie talerzy. Ciszę między nami przerwał dzwonek telefonu Namjoon'a - Widziałaś mój telefon?
- Jest chyba w bluzie - odparłam szybko i wyjęłam z lodówki sok,
- Halo? - chłopak wrócił do kuchni - Co? - zapytał przerażony i pobladł - Ja pierdole.. Zaraz będziemy...
- Co się stało? - zapytałam i sięgnęłam szklanki z szafki.
- Yonka jest w szpitalu - powiedział cicho, a ja wypuściłam szklanki na ziemię - W ciężkim stanie... Nie wiadomo, czy z tego wyjdzie - spojrzałam na ziemię. Resztki szklanek rozsypały się po całej kuchni. Patrzyłam jak moje stopy krwawią od odłamków. Nie zwróciłam na to uwagi. W głowie miałam tylko to, że moja siostra jest w szpitalu.. Moja siostra, którą dopiero co znalazłam. Popatrzyłam na chłopaka. Po moich policzkach ciekły łzy, a ja bez słowa przeszłam po szkle i pobiegłam na górę, żeby się ubrać.

Kiedy dojechaliśmy do szpitala od razu wpadłam do sali, gdzie leżała Yonka. Dziewczyna była blada, a twarz miała całą posiniaczoną. Dotknęłam jej ręki, na której każda żyła była widoczna.
- Co się stało? - zapytałam cicho chłopaków.
- Pokłóciliśmy się - przyznał Jeongguk łamiącym głosem - Wyszła w środku nocy.. Zanim ją dogoniłem... - schował twarz w dłoniach.
- Ty pieprzony skurwysynie! - syknęłam i odepchnęłam go z całej siły.
- Uspokój się! - warknął Namjoon - Nie widzisz, że.... - słowa chłopaka przerwało piszczenie maszyny. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Do sali wpadł lekarz z pielęgniarkami. Jedna z nich nas wyprosiła.
- Zatrzymanie akcji serca - huczało mi w głowie. Odepchnęłam Namjoon'a i złapałam Yonkę za rękę.
- Co ty odpieprzasz! - krzyknęłam.
- Proszę ją zabrać! - pielęgniarka skierowała te słowa chyba do Namjoon'a, bo podszedł do mnie i złapał w pasie.
- Chodź! - pociągnął mnie w stronę wyjścia, ale ja zaczęłam się szarpać.
- To moja siostra! - wrzasnęłam, a on wyciągnął mnie na korytarz. Pielęgniarka zamknęła drzwi i zasłoniła je - Puść mnie! - wyszarpnęłam się chłopakowi i chciałam złapać za drzwi, jednak on mi je zastawił.
- Tak jej nie pomożesz! - złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie.
- Puść mnie... - zaszlochałam, ale on ścisnął mnie jeszcze mocniej.
- Uspokój się... - powtórzył, a ja zaniosłam się płaczem.
- To moja wina... - usłyszałam załamany głos Jeongguka, a potem trzask czymś o ścianę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz